piątek, 5 września 2014

Z tym największy jest ambaras!

Pamiętam, że jedna z pierwszych obaw dotyczyła przewijania. Wydawało się to niezwykłą sztuką wymagającą zręczności, a okazało się jedną z najprostszych czynności. Na początku… 

 




Minęło 5 miesięcy bezproblemowego przewijania, kiedy nastał czas kręcenia, pełzania, rzucania się, dosłownie wszystkiego, co byłoby sprzeczne ze współpracą ze mną. Dopiero teraz potrzeba nie lada żonglerskich zdolności do opanowania rąk i nóg Tyma, pieluchy wypełnionej bronią chemiczną, zblokowanych w opakowaniu chusteczek. Oczyszczenie terenu to pierwsza bitwa, opłacona niejednokrotnie ofiarą wymazanych rączek czy nóżek. Dalej to już walka z samym synkiem. Gdzie te czasy, kiedy grzecznie leżał i pozwalał robić ze sobą wszystko, pełen zaufania, że to wszystko dla jego dobra? Teraz płacz i krzyki wydają się, jakby stracił wiarę w dobre intencje. Ale jak inaczej zrozumieć nakaz leżenia na plecach, kiedy wokół tyle się dzieje. Na ścianie gra cieni układa się w niezwykłą historię nie do przegapienia, na podłodze stoi tajemniczy kosz pełen paczuszek o charakterystycznie pudrowym zapachu, a on sam niczym na latającym dywanie unosi się na przewijaku ponad swoim łóżeczkiem. No jak zachować tu spokój?

Na razie pozostają mi tylko prośby o chwilę cierpliwości i obietnice, że za chwilę przyłączę się do zabawy, no i liczenie na zrozumienie syna. Zakładania pieluchy, kiedy mały leży na brzuchu nie opanowałam. A może zakładać ją wówczas w ogóle tył na przód? ;)

2 komentarze:

  1. Zacznie sie jak Szkrab zacznie biegac, to dopiero bedzie sztuka przewijania - zwlaszcza gdy jest tam grubsza zawartość :p same przyjemnosci przed Toba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi ambaras to będzie dopiero jak nie będzie chciał leżeć przy przewijaniu i będzie uciekać;)) U nas już opanowane zakładanie pieluchy trzymając W. na kolanach:))

    OdpowiedzUsuń